Leżała biedna, potargana, brudna.
Leżała w stercie podobnych, nikomu już niepotrzebnych, starych szmatek.
A przecież kiedyś była piękna. Ktoś się nad nią napracował - ręcznie szyta i pikowana.
"Uratuj mnie"- wołała.
Kupiłam. Za złotówkę. Za drugą dostałam jej siostrę bliźniaczkę.
Wzięłam do domu, wyprałam, delikatnie rozprułam, co nieco wymieniłam, trochę dodałam.
Z całą delikatnością i szacunkiem dla czyjejś dawnej pracy pozszywałam.
Ręcznie przepikowałam.
I oto są i będą cieszyć jeszcze długo.
:)
Droga Siostro, witaj w blogowym świecie.
OdpowiedzUsuńWidziałam te poduchy na żywo i są jeszcze ładniejsze :)
Pozdrawiam Cię serdecznie!
Ania
Witaj, witaj, zabrzmiało to jak z sekty jakiejś, jeśli ktoś nie wie, że jesteśmy r o d z o n y m i siostrami...
Usuńpiękna akcja ratunkowa :)
OdpowiedzUsuńpodziwiam... zwłaszcza ręczne pikowanie :D
...tej poduszki naprawdę nikt nie chciał. Mijałam ją przez cały miesiąc i bałam się zapytać ile kosztuje-taki skarb! A pikowanie ręczne tak małej rzeczy to...pikuś. Pozdrawiam
UsuńCudne poduszki, piękna akcja ratunkowa. Jak ja uwielbiam ratować takie rzeczy!!!!
OdpowiedzUsuńJa też-mam już następną w planie-wyszperałam cały potargany patchwork:)
UsuńŚwietnie,że coś uratowałaś ze starego od wyrzucenia i ślicznie wyglądają jak nowe.Brawo!!!
OdpowiedzUsuńextra też bym je przytuliła :)
OdpowiedzUsuń