ŻURAWIE
Takie stado mijam ostatnio co dzień,
kilometr od domu.
Z bliska naprawdę robi wrażenie-są ich setki.
A ich krzyk?
Kto nigdy nie słyszał, nie zrozumie.
Dlatego właśnie tu mieszkam.
Za wszystko jednak się płaci, między innymi brakiem zasięgu.
Nie wiem, dlaczego mój właśnie dom został wyróżniony w ten sposób.
Bardzo utrudnia to życie.
Czasem nawet podejrzewam, że to po prostu dyskryminacja.
Dla zobrazowania: te trzy zdjęcia teraz, przed chwilą, przesyłałam ok.20 minut.
Miałam szczęście, nic nie przerwało, no i pora jest akurat jakaś sprzyjająca.
Cóż...
Za chwilę większość czasu będę spędzać we Wrocławiu
tęskniąc za Moim Domem Bez Zasięgu.
***
W następnym poście o bardzo pracochłonnym patchworku...
czasami zapominam jak cudnie mieszkasz, ale coś za coś
OdpowiedzUsuńTy masz w zasięgu ręki żurawie a ja szpermarkety :)
w których już wyszukuję kolorowe szmatki na Twoje kursy
zapraszam:)
OdpowiedzUsuńA co to za odludzie, które jednocześnie jest tak blisko Wrocławia? I do tego żurawie?!? W naszym zanieczyszczonym regionie? Niewiarygodne. :)
OdpowiedzUsuń